Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Bucz z miasteczka 52°13′N, 21°00′E. Mam przejechane 81034.28 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 28.19 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 1560 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Bucz.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2015

Dystans całkowity:1285.04 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:66:25
Średnia prędkość:30.30 km/h
Maksymalna prędkość:62.26 km/h
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:80.32 km i 3h 19m
Więcej statystyk

*Leszno*

Czwartek, 17 września 2015 · dodano: 18.09.2015 | Komentarze 0

Leszno #fullgas. Trening solo.

Odpowiedni poziom pobudzenia zapewnił mi kierowca wyprzedzający mnie "na gazetę". Akcja miała miejsce na początku treningu, na dwupasmowej Gierdziejewskiego, przy mojej prędkości 50 km/h oraz wolnym lewym pasie ruchu. Pan daleko nie zajechał. Na światłach przy Połczyńskiej otrzymał reprymendę. Ja naładowany adrenaliną pojechałem bardzo mocny trening, o czym świadczy prędkość średnia - prawie 35km/h. Wyjazd/wjazd do miasta nieco ją obniżył, ale i tak jestem zadowolony, bo noga dziś kręciła na wysokim dla mnie poziomie.

#lubiezapierdalac


Kategoria trening


*Leszno*

Wtorek, 15 września 2015 · dodano: 16.09.2015 | Komentarze 0

Do Leszna z wiatrem, z powrotem pod wiatr. Dziś pojechałem dość mocno, solidnie i w miarę równo. 


Kategoria trening


*Rozjazd - wersja miejska*

Poniedziałek, 14 września 2015 · dodano: 15.09.2015 | Komentarze 0

Spokojnie i krótko, czyli rozjazd po niedzielnym treningu Warszawa-Kraków. 


Kategoria trening


*Warszawa-Kraków/Jeziorzany*

Niedziela, 13 września 2015 · dodano: 14.09.2015 | Komentarze 5

Po raz czwarty pokonałem trasę Warszawa-Kraków. Myślę, że jest już ona dla mnie takim wczesnojesiennym klasykiem treningowym. Te przejazdy zawsze czymś się od siebie różnią, bo dystans ponad 300km jest na tyle duży, że nigdy nie ma tych samych okoliczności. Dotychczas jeździłem startując w sobotę około 5-6 rano. Tak miało być i tym razem, ale deszcz spowodował, że odpuściłem pierwotny termin. Byłem jednak bardzo zmotywowany, aby właśnie w ten weekend to zrobić. Wyruszyłem więc o godz. 02:15 w niedzielę, aby po niespełna 10h dotrzec do Krakowa. Po raz pierwszy znaczną część treningu (3,5h) zrobiłem w nocy. O 05:45 było już bowiem jasno, pomimo mgieł.To była taka największa tegoroczna róźnica tego mojego klasyku.

Warszawę opuszczałem w rytmie sobotnich imprez. Przy Polu Mokotowskim pogromcy weekendu licznie zaznaczali swoją obecność. Zostawiłem ich widok szybko za sobą. Tak szybko jak taksówki wyprzedzające mnie na Alei Niepodległości i ulicy Puławskiej. Warszawę i Piaseczno opuściłem sprawnie i bez żalu. W końcu czekała na mnie niezła kolarska przygoda. Pierwsze 85 km (do Nowego Miasta nad Pilicą) jechało mi się dobrze. Byłem w dobrym nastroju, noga ładnie kręciła. Kolejne 55 km (do Końskich, 140km trasy) było troszkę gorzej. Pojawiły się mgły, być może wiatr zrobił się nieco mniej sprzyjający. Nie było zimno, bo około 12'C. Na tym odcinku noc zmieniła się w dzień. Pamiętam jak wjeżdżałem do Drzewicy, a był to mniej więcej 100km trasy. Była dokładnie szósta rano, a dzwony i zegar w starym, gotyckim kościele św. Łukasza zaczęły właśnie wybijać swoje dźwięki. Cóż za zbieg okoliczności. Pomimo wrodzonej skromności miałem wrażenie, że to specjalnie dla mnie ;-) Chwilę później był już odcinek do Końskich, który zawsze mi się dłuży. Po drodze niewiele się dzieje, choć jest tam bardzo urokliwie. Można powiedzieć cytując klasyka, ze nie ma tam niczego - w takim pozytywny sensie. To jest taka zapomniana kraina na peryferiach łódzkiego, świętokrzyskiego i mazowieckiego. Jest tam sporo widokowych odcinków - rozległe łąki, pastwiska, pola i ani krzty reklam i innych zdobyczy cywilizacji psujących przestrzeń. Ludzi spotkać nie jest łatwo. Małe i dość znacznie oddalone od siebie wioski wydają się senne nie tylko z uwagi na porę dnia i dzień tygodnia. W końcu dojeżdżam jednak do Końskich (140km). To miasto jest dla mnie takim psychologicznym punktem zwrotnym. Do Końskich jestem mentalnie wciąż w tej pierwszej, początkowej fazie trasy, zaś od tej miejscowości myślę, że to jest już jej druga połowa. Takie myślenie trochę mnie motywuje i uspokaja zarazem. Być może tak naprawdę właśnie dlatego tak niecierpliwię się zanim tam dojadę.

W Końskich robię sobie kilkuminutową przerwę. Do bidonów wrzucam kapsułki, zalewam kupioną na stacji benzynowej wodą i mam gotowy zapas izotonika na następne kilometry. Ruszam. Po drodze mijam zalew w Sielpi i tnę dalej drogą wojewódzką 728. Wojewódzka to ona jest tylko z nazwy, bo ciągnie się od Grójca w mazowieckim, zahaczając o łódzkie, aż do Jędrzejowa w świętokrzyskim. Razem 160 km drogi, która od 2012 roku jest coraz lepsza. Od tego czasu na trzech odcinkach przeszła lub przechodzi remonty: Końskie-Sielpia, Grójec-Mogielnica czy najnowszy Łopuszno-Małogoszcz. Ogólnie mówiąc zmiany są jak najbardziej na plus. Droga jest też relatywnie mało obłożona ruchem, co niewątpliwe jest jej kolejnym atutem. Na 728 kolejny ciekawy odcinek to Radoszyce-Łopuszno-Małogoszcz. Panuje tam sympatyczny prowincjonalny klimat. Ludzie na mój widok uśmiechali się, mówili "dzień dobry". Rzecz nie do pomyślenia w rejonie Warszawy czy w ogóle większości dużych miast. Mijam więc cementownię wraz z plątaniną torów kolejowych w Małogoszczy i lecę na Jędrzejów, w którym podobnie jak w Końskich wskakuję na innym poziom mentalny tego treningu. Wtedy mam już bowiem ponad 200km w nogach, a przed sobą ostatni odcinek do Krakowa. Zanim to jednak nastąpi na tamtejszym Placu Kościuszki nr 12, pod sklepem robię izotonik, połykam 2 banany i czekoladowego batona z karmelem. Zagadują mnie lokalsi, którzy dobrze pamiętaj czasy świetności polskiego kolarstwa lat 70. Ja pamiętać nie mogę, ale co nieco wiem, więc dyskutujemy sobie trochę. Poznaję historię jednego zawodników pochodzących z tamtych stron, który "uciekł" na Zachód nie wracając z jednego z rozgrywanych tam wyścigów. Czas pod sklepem płynie inaczej. Konsultuję dalszą trasę. Ekipa wbrew temu, co sam założyłem doradza mi jazdę krajową 7. Właśnie trwa jej remont od Jędrzejowa na południe, do granicy województwa. Jadę - tragedii nie ma, ale komfortowo na pewno też nie jest. Jest za to mocno sfatygowana nawierzchnia i wąski pas asfaltu. Kierowcy są jednak kulturalni. Za miejscowością Wodzisław żegnam się z remontem 7 i ze świętokrzyskim również. Jestem w małopolskim. Do Miechowa czeka mnie jeszcze trochę hopek. Noga wciąż podaje w miarę dobrze, więc walczę z nimi dzielnie. Za Miechowem hopki stają się stopniowo łagodniejsze i krótsze, a do Krakowa jest coraz bliżej. Zaskakuje mnie pogoda. Mgły odpuszczają, wychodzi słońce i robi się bardzo ciepło. Słupki rtęci przebijają się powyżej 20'C. Zatrzymuję się więc i ściągam nogawki/rękawki oraz chowam kamizelkę do kieszonki. W końcu wpadam do Krakowa. Licznik pokazuje na granicy miasta 284km. Do celu jest już coraz bliżej. W Krakowie, na Alejach Trzech Wieszczów wykorzystuję tunel aero za samochodami i gnam w kierunku winnic Kamedułów na krakowskich Bielanach. Później szybki zjazd w kierunku Liszek. Stamtąd ulicą Sobieskiego kieruję się do Jeziorzan. Nazwa ulicy nie jest przypadkowa. To historyczna droga, którą Król Jan III Sobieski szedł na Wiedeń, aby stoczyć tam historyczną bitwę. Król wiedział co dobre, bo szosa jest urokliwa. Zjazd w kierunku Wisły w Jeziorzanach kończy moją bitwę z kilometrami. Tego dnia pokonałem ich trzysta dziesięć.

Mapa trasy


Zdjęcie 1, Winnica Srebrna Góra, Kraków-Bielany. Źródło: vinisfera.pl, Łukasz Sakiewicz



Kategoria trening


*GK - tam i z powrotem*

Czwartek, 10 września 2015 · dodano: 11.09.2015 | Komentarze 0

Do Góry pojechałem pod wiatr, z powrotem z wiatrem. Pierwszą cześć dystansu ciężko mi się jechało. na powrocie było naturalnie lżej i łatwiej. Mam jednak wrażenie, ze Cyklo Gdynia kosztowała mnie więcej niż się tego spodziewałem.


Kategoria trening


*Leszno*

Czwartek, 10 września 2015 · dodano: 10.09.2015 | Komentarze 0

Do Leszna i z powrotem, czyli rutynowo jak to w środku tygodnia bywa. Po Cyklo Gdynia nie miałem ochoty na treningi na mokrym, więc w poniedziałek i wtorek zrobiłem sobie wolne. Dziś noga była troszkę zbita i nie było super mocy, choć z drugiej strony ładnie trzymałem rytm jazdy. Próby wejścia na wysokie obroty kończyły się odmową organizmu, czyli jeszcze się nie zregenerowałem na 100% po niedzielnym ściganiu.


Kategoria trening


*Cyklo Gdynia 2015*

Niedziela, 6 września 2015 · dodano: 07.09.2015 | Komentarze 4

Cyklo Gdynia 2015 za nami. Z całą pewnością wyścig zostanie na długu zapamiętany. 

Na początek kilka słów o trasie dystansu 125km. Organizator zadbał o to, abyśmy się nie nudzili. Wyścig został poprowadzony malowniczymi drogami Kaszub i Pomorza. Mocno pagórkowaty profil oraz miejscami wąskie drogi na myśl przywodzą wiosenne i jesienne wyścigi klasyczne. Jeśli do tego dodać sztorm na Bałtyku powodujący ranty, deszcz przez większą cześć wyścigu i bruk na finiszu to skojarzenie jest już chyba wystarczająco mocno uzasadnione. Esencja kolarstwa.

Po starcie ostrym pierwszy podjazd pokonałem w samym czubie peletonu. Do przodu wypchnął mnie deszcz oraz liczba uczestników. Te dwa składniki połączone razem dają wynik w postaci kraks. Już na pierwszym podjeździe (sic!) tego typu zdarzenie miało miejsce. Nie znam szczegółów, słyszałem tylko charakterystyczny dźwięk szorowania o asfalt. W pierwszej części wyścigu to było wszystko na co mnie było stać. Później czyli powiedzmy między 10 a 95 km ciężko mi się jechało. Na rantach spływałem w tył grupy i trudno było mi przebić się do przodu. Noga nie chciała za bardzo współpracować. Szczęśliwie pomimo jazdy z tyłu pierwszej grupy upadki, które widziałem omijały mnie . Na kolejnych hopkach ledwo dawałem radę utrzymać się z czołówką. Kilka razy zrobiła się luka, którą musiałem spawać sam lub z kimś. Dopiero w rejonie Nowego Dworu Wejherowskiego, czyli na 30 km do mety coś się we mnie przełamało. Na podjeździe pod NDW skoczyłem do ataku, który - jak się później okazało - był jedną z wielu prób odskoku od pierwszej grupy w tamtej fazie wyścigu. W tym momencie przed pierwszą grupą była już ucieczka, a nawet co najmniej dwie czy trzy kilkuosobowe ucieczki. Uciekli zapewne wtedy, jak ja wiozłem się na tyłach. Wracając jednak do samego ataku na podjeździe pod NDW, to było to trochę pójście na aferę. Akurat w tamtym miejscu i czasie znalazłem się z przodu peletonu. Dodatkowo otworzyła się przede mnę przestrzeń do skoku, więc ruszyłem. Sam atak był bodajże w czteroosobowym składzie. W pewnym momencie zawodnik jadący na drugiej pozycji puścił koło. Ja jadąc na trzecim miejscu zawahałem się nieco i od razu zrobiła się luka. Nie doskoczyłem niestety. Jechałem fullgas i było to chyba dla mnie za trudne. Być może lekko zwątpiłem, że się uda i w ogóle nie spróbowałem? Żałuję nieco, bo z tego co się orientuję zawodnik, który wtedy odjechał, na kresce zameldował się przed pierwszą grupą w której finiszowałem także ja. Do samej mety skoków było więcej, ale żaden nie przyniósł skutku. Koniec końców wyścig ukończyłem na 37 miejscu na 331 zawodników, którzy ukończyli. W swojej kategorii wiekowej byłem 18. Wyniki szczegółowe - 125km

Foto, Maciej Hop | http://hop.net.pl













Foto, Szymon Gruchalski:













Foto, Marcin Lipiecki:




















Foto, Fotobikermtb:





Kategoria wyścig


*trening przed Cyklo Gdynia 2015*

Sobota, 5 września 2015 · dodano: 07.09.2015 | Komentarze 0

Z Gdyni do Koleczkowa przez Witomino, powrót  do miasta ul. Wielkopolską, czyli rozkręcanie nogi przed niedzielnym wyścigiem. Na powrocie się nieco zgubiłem, bo miałem wracać tak samo jak wyjechałem. Powód? Pierwsze i ostatnie km wyścigu organizator poprowadził właśnie przez dzielnicę Witomino.

Trasa


Kategoria trening


*Leszno*

Czwartek, 3 września 2015 · dodano: 04.09.2015 | Komentarze 1

Dziś do Leszna pojechałem nieco inną trasą niż zazwyczaj, czyli przez Ożarów Mazowiecki. Zmusili mnie do tego drogowcy, którzy się coraz bardziej rozgościli w miejscowości Macierzysz, czyli na granicy z Warszawą. Jak na czwartek to wyszło całkiem spokojnie: 2h jazdy, w tym dwie tempówki x5min każda. W niedzielę startuję w Cyklo Gdynia. Mam nadzieję, że noga będzie podawać.


Kategoria trening


*Dębówka - szybkość*

Wtorek, 1 września 2015 · dodano: 02.09.2015 | Komentarze 0

Dziś pracowałem nad szybkością męcząc nogę na podjeździe w Dębówce. 10 powtórzeń, w tym 5 sprintów.


Kategoria trening